Czas ostatnio dramatycznie przyśpieszył, ale kalendarz wie swoje – minęły już trzy tygodnie od ostatniego wpisu! Obiecuję poprawę ;)
Różne ludzie miewają nostalgie. Mnie jesienią zawsze nachodzi tęsknota za... spiżarnią!
W mieszkaniu mojej Babci, w starej kamienicy, było takie fascynujące
i magiczne pomieszczenie. Mały, dostępny tylko z kuchni pokoik miał kształt przypominający klin z obciętym rożkiem. Mury z grubej cegły stanowiły skuteczną barierę przed ciepłem, a jedyny „wyłom” w izolacji stanowił niewielki świetlik na wąskiej szczytowej ścianie.
i magiczne pomieszczenie. Mały, dostępny tylko z kuchni pokoik miał kształt przypominający klin z obciętym rożkiem. Mury z grubej cegły stanowiły skuteczną barierę przed ciepłem, a jedyny „wyłom” w izolacji stanowił niewielki świetlik na wąskiej szczytowej ścianie.
Jednym słowem - idealne miejsce przechowywania żywności. I to jakiej! Proste półki wypełnione były wielobarwnymi słojami ze słodkimi, marynowanymi, kwaszonymi i wszelkimi innymi przetworami - babcinymi, oczywiście :-)
Na podłodze stały kamienne sagany ze smalcem i ogórkami kiszonymi oraz stara mosiężna waga z ozdobnymi szalami i odważnikami (jeden z nich upuściłam sobie kiedyś na palec u nogi, bolałoo!).
Największe cuda działy się w czasie przedświątecznych przygotowań.
W oparach cudownych zapachów, do spiżarni wtaczał się nieprzerwany korowód brytfanek, gęsiarek, waz i półmisków kryjących swoją smakowitą zawartość.
W oparach cudownych zapachów, do spiżarni wtaczał się nieprzerwany korowód brytfanek, gęsiarek, waz i półmisków kryjących swoją smakowitą zawartość.
Ale nawet wyrafinowane naczynia nie były w stanie ukryć wszystkich swych skarbów przed wzrokiem i „nosem” zjeżdżających się członków rodziny. Zdarzały się degustacyjne „falstarty” będące pożywką rodzinnych legend, na przykład o znikającej pieczonej gęsi. Takie tam spiżarniane historie...
Ja mam spiżarnię w domu ;) Ale jest to raczej pomieszczenie robocze i nie ma takiego klimatu, jak u Twojej babci!
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej nie ryzykujesz, że zabytkowy odważnik zaatakuje znienacka Twoją stopę :)
UsuńWłaśnie szykuję dania na weekendową imprezę i taka spiżarnia bardzo by mi się przydała. A tak zostaje lodówka i balkon.
OdpowiedzUsuńPrzed zimowymi dużymi imprezami też ratowałam się balkonem. Dopóki nie stał się ulubionym "legowiskiem" mojego Misia. Dla jasności, labradora z wilczym apetytem!
UsuńMoja mama ma rzadko używany pokój, w którym przed świętami wyłącza ogrzewanie i przechowuje przygotowane jedzonka. To chyba blokowa wersja spiżarni?
OdpowiedzUsuńNiesamowite! Moja Mama radziła sobie podobnie :)
Usuń