czwartek, 2 kwietnia 2015

Jajka wielkanocne

Marzec minął jak mrugnięcie powiek – pewnie dlatego, że sporo się u mnie działo.
Nie czas jednak na retrospekcje - przed nami Wielkanoc!

Życzenia i prezent

Z tej okazji życzę Wam ciepłych i radosnych chwil z najbliższymi, wśród aromatów świątecznych wypieków i w pięknie posprzątanym domu :)

Mam też dla Was mały okolicznościowy prezent: przepis na czekoladowe ozdobne jajeczka - oryginalne, szybkie w wykonaniu, pyszne i... bez cukru!

Jajka Wielkanocne na słodko

Składniki:

100 g migdałów (namaczamy na noc)
4 łyżki ciemnego kakao
2 łyżki oleju kokosowego
2 łyżki wiórków kokosowych
15 daktyli (też można namoczyć)
1 łyżka wody

Dekorowanie jajek - produkty:

Przygotujcie trochę płatków migdałowych oraz kilka dekoracyjnych suszonych owoców, np. jasne morele. A do obtoczenia jajek dodatkowe 1-2 łyżki kakao i tyle samo wiórków kokosowych

Wykonanie:

Jeśli korzystacie z całych migdałów w skórkach, to po namoczeniu trzeba je obrać.
Wszystkie składniki umieszczamy w blenderze i miksujemy na gładką masę.
Jeśli nie namaczaliście daktyli – można dodać ciut więcej niż łyżkę wody.

Wyjmujemy masę z blendera i rękami formujemy jajka (spłaszczone kulki :-)
Ja preferuję rozmiar między kurzymi a przepiórczymi :-)
Masa mniej lepi się do paców, jeśli dłonie zmoczy się w chłodnej wodzie.

Następnie na powierzchni jajek układamy dowolne wzorki z płatków migdałowych i paseczków suszonych owoców. W zeszłym roku wykorzystałam suszone owoce goi – mają ciekawy kolor. Efekt – na zdjęciu:)

Jeśli nie macie zacięcia do dekorowania, możecie po prostu obtoczyć część kulek w ciemnym kakao, a część w wiórkach kokosowych (taka mieszanka bardzo ładnie komponuje się na talerzu).

Jajka najlepiej smakują schłodzone, więc wstawiamy je do lodówki na godzinę.
Stanowią atrakcyjnie urozmaicenie świątecznego stołu.
A ułożone w ozdobnym wiklinowym koszyczku świetnie nadają się na.. okolicznościowy podarunek!

Czekoladowe jajka wielkanocne są moją aranżacją przepisu na trufle Niebo w Gębie, które swego czasu znalazłam na stronie www.akademiawitalnosci.pl

wtorek, 10 lutego 2015

Syrop z cebuli gotowanej

Wirusy w internecie

Ze współczuciem czytałam Wasze komentarze o wkraczaniu w Nowy Rok w niechcianym towarzystwie przeziębienia. Czułam się bezpieczna, bo podobno tylko urządzenia łapią wirusy przez internet :-)

A tu nagle... trach! Ból gardła, kaszel i ogólne rozbicie. Naprawdę sporo ostatnio się u mnie dzieje i choroba bardzo mi "nie leży". Postanowiłam szybko wziąć byka za rogi!

W przypadku sezonowych infekcji preferuję medycynę naturalną. Ząbek czosnku popity mlekiem, w ciągu dnia lipa, rumianek, woda z cytryną, miodem i imbirem, a na noc woda z sokiem z czarnego bzu. A do płukania gardła woda z solą lub z sodą na zmianę. Poszło nieźle. Dwa dni i po „rozbiciu”. Ale co z tym kaszlem?

Nie chciało mi się wychodzić do apteki po syrop, bo za oknem zimno i plucha a ja marzyłam o ciepełku. Przypomniał mi się syrop z cebuli z domu rodzinnego.

Tradycyjny syrop z cebuli

Cebula nie u wszystkich ma wysokie notowania. Szczególnie kłopotliwe bywa jej krojenie w pełnym makijażu:) Niemniej w czasie przeziębienia na pierwszy plan wysuwają się jej zalety - właściwości bakteriobójcze i zapas witaminy C. Tego mi było trzeba!

Tradycyjny sposób przygotowania syropu z cebuli polega na zasypaniu jej plastrów cukrem. Niestety proces wypuszczenia soku trwa około doby. Nie chciałam, nie mogłam tyle czekać!

I tu z pomocą przyszedł mi przepis znaleziony na stronie m.ofeminin.pl. Podobny syrop, ale robi się go natychmiast. Na szczęście miałam w domu zapas cebuli. A co ważniejsze... specyfik okazał się skuteczny.

Sezon grypowy trzyma się dobrze, więc podzielę się z Wami dokładnym przepisem. Podana ilość cebuli starcza na ok. 1/2 litra soku. Biorąc pod uwagę, że „dawkowanie” to 2-3 łyżki dziennie, powinno starczyć na całkowite pozbycie się infekcji. Ja poratowałam jeszcze znajomego, więc możecie spróbować z połowy porcji:-)

Syrop z cebuli gotowanej

Składniki:
6 cebul
170 g miodu (jeśli nie chcecie używać wagi to jest to ok. 12 łyżek)

Przygotowanie:
Cebulę starłam w robocie kuchennym na tarczy z dużymi oczkami. Przełożyłam do garnka i dodałam miód. Gotowałam na najmniejszym możliwym płomieniu ok 15 min (do czasu, gdy cebula puściła sok i połączyła się z miodem). Przecedziłam do miseczki i gotowe! Dawkowanie: 3 łyżki dziennie (ale pewnie większa ilość nie zabija:-)

Uważam, że syrop z cebuli gotowanej jest idealnym wariantem dla zapracowanych lub niecierpliwych. A co najważniejsze, równie skuteczny na kaszel i ból gardła jak jego tradycyjna wersja.

Trzymajcie się ciepło i nie dawajcie infekcjom :) I koniecznie dajcie znać, jeśli macie swoje niezawodne sposoby na przeziębienia.

sobota, 31 stycznia 2015

Mydło galasowe

Jak usunąć trwałe plamy?

„Oj plama, plama, co za pech!” - śpiewały kiedyś donośnie głosy w reklamie. Zaraz potem pojawiał się cudowny odplamiacz: zabrudzenia znikały a ubranie wyglądało, jak nowe. Tyle, że... u mnie to nie zadziałało.

Później wielokrotnie „polowałam” na nowinki zwalczające uporczywe plamy. Z ciekawością i nadzieją testowałam zarówno naturalne odplamiacze, jak reklamowane środki chemiczne. Często jednak kończyło się to rozczarowaniem.

Owszem natychmiastowe zapranie plamy najczęściej przynosiło pozytywny efekt, ale wywabienie plam niezauważonych w porę, zazwyczaj stanowiło problem.

Do dalszych poszukiwań zmotywował mnie stan ulubionego lnianego obrusu, mocno „poszkodowanego” po służbie na świątecznym stole. Postanowiłam, że znajdę skuteczny sposób na odplamianie!

Mydło galasowe po raz pierwszy

Najbliższe ideału rozwiązanie podsunęła mi koleżanka - matka dzieciom i pogromczyni plam różnego pochodzenia. Okazało się, że do usuwania wielu zabrudzeń organicznych (na przykład z tłuszczu, krochmalu i białka) od dawna stosuje mydło galasowe.

Trafiła na nie, gdy jako młoda mama przerabiała temat, w czym prać pieluszki wielorazowe z mikrofibry. Tak, by były idealnie doprane, ale w naturalnym środku, który nie będzie uczulał jej córeczki.

Mydło galasowe jest wytwarzane na bazie roślinnych substancji piorących (które zawiera m.in. olej kokosowy i palmowy), a także szarego mydła potasowego. I oczywiście... galasu.

Początkowo sądziłam, że galas to również jakiś koncentrat roślinny. Byłam nieco zaskoczona, gdy na stronie jednego ze sklepów internetowych przeczytałam, że galas to wyciąg z wołowego woreczka żółciowego! Podobno jego właściwości myjące były znane od stuleci:)

Niezależnie od dawnej kariery w gospodarstwie naszych prababć, mydło galasowe jako odplamiacz przeżywa drugą młodość!

Gallseife, czyli wersja niemiecka

Zachęcona doświadczeniami przyjaciółki, sprawiłam sobie mydło odplamiające w wersji gallseife, czyli niemieckiej. Po pierwszych testach, niepozorna szara kostka zagościła w mojej łazience na stałe.

W ferworze dopierania wszelkich tkanin, nie uniknęłam też jednej wpadki. Zachwycona i ośmielona kilkoma pozytywnie zakończonymi akcjami, poszłam na całość z czerwoną serwetą o chropowatej fakturze i trudnym dla mnie do jednoznacznego zidentyfikowania materiale.

Mydełko odplamiające zaaplikowałam na wszystkie znalezione drobne plamki, po czym zajęłam się innymi pracami domowymi. Po kilku godzinach, bez specjalnych oględzin wrzuciłam serwetę do pralki. W konsekwencji uzyskałam obrusik z odbarwieniami w miejscu plam.

Jak używać mydełko odplamiające?

Mydło odplamiające stosuje się bezpośrednio przed planowanym praniem. Aby pozbyć się uporczywych plam, trzeba przez chwilę pocierać zabrudzone miejsca zwilżonym mydełkiem. Po kilku minutach należy spłukać namydlone miejsca i dorzucić poddane tym zabiegom ubranko do reszty prania.

Nakładając mydło na plamy czasem wygodniej jest skorzystać ze szmatki (większe powierzchnie) lub miękkiej szczotki (w przypadku bardziej „chropowatego” materiału). Ja mam „dedykowaną” do tego zabiegu szczoteczkę do zębów, którą wcieram mydło w porządnie zabrudzone miejsca np. kurtek trekkingowych.

W przypadku delikatnych (lub nieznanych) tkanin bezpieczniej jest zrobić "test odporności" na przebarwienia. Oczywiście testujemy w najmniej widocznym miejscu, nie przesadzając z czasem „przetrzymywania” niespłukanego mydła - tak, tak, mądry Polak po szkodzie:-)

Fajny efekt otrzymałam dodając do prania niewielką ilość startego mydełka (np. łyżkę stołową). Udało mi się w ten sposób „odszarzyć” kilka starszych ścierek do naczyń. I nie muszę się zastanawiać, jak doprać mankiety i kołnierzyki.

Dostępne jest też mydło galasowe w płynie. Jego aplikacja do „ogółu prania” jest wtedy jeszcze łatwiejsza – wystarczy wlać do pralki porcję płynu mieszczącą się w nakrętce. Może sprawię sobie obie wersje tego specyfiku.

A jakie są Wasze sposoby na uporczywe plamy?

piątek, 16 stycznia 2015

Nowy Rok zaskoczył

Nowy Rok zaskoczył mnie ogromem zadań i pomysłów. Minęły ponad 2 tygodnie stycznia - a ja dopiero rozejrzałam się, co się dzieje wokoło. I... z przyjemnością odnotowałam fakt, że nie jest aż tak źle jak by mogło być!

Otóż... uratowała mnie rutyna. Jakiś czas temu (zanim zabrałam się za likwidację chaosu w moim życiu), po takich 2 tygodniach zatracenia się w pracy, moje mieszkanie przedstawiałoby pejzaż po walce! Teraz wymaga tylko dopieszczenia i zwrócenia uwagi na szczegóły.

Z przyjemnością odnotowuję małe sukcesy, bo dostarczają mi motywacji do dalszej pracy nas sobą.

Nowe wyzwania zepchnęły nawet na dalszy plan tradycyjne noworoczne postanowienia. Chociaż jedno udało mi się określić: powrót do systematycznych wpisów na blogu :-)

Wkrótce podzielę się z Wami ostatnim odkryciem - pogromca plam wkracza do akcji!

A jakie postanowienia noworoczne zapełniły Wasze kalendarze? I co Wam przyniósł początek 2015?