W wielu domach, a nawet większych
mieszkaniach występuje specyficzne pomieszczenie. Przez domowników
bywa nazywane „ostatnim pokojem”.
A przynajmniej kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć takie określenie ☻
A przynajmniej kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć takie określenie ☻
W istocie jest to wstydliwie zamknięty pokój, do którego trafiają rzadko używane lub mniej reprezentacyjne rzeczy z całego domu. Takie, które „jeszcze się przydadzą” albo „szkoda ich wyrzucić”. Niekiedy, zaskoczeni niezapowiedzianą wizytą gospodarze „upychają” tam stos bielizny czekającej na prasowanie na kanapie w salonie.
Tymczasowo eksmitowane dobra, stopniowo znikają z pola widzenia i pamięci domowników. Z czasem „ostatni pokój” zamienia się w dobrze zaopatrzony wielobranżowy magazyn. Tyle, że próba znalezienia w nim konkretnej rzeczy, zazwyczaj kończy się.. zakupem nowej.
Ponad rok temu udało mi się w porę zauważyć i zatrzymać podstępny proces przepoczwarzania się w taki składzik.. mojej własnej sypialni. Na odzyskanej przestrzeni urządziłam mały osobisty gabinet: wygodny fotel w energetycznym czerwonym kolorze i biurko na komputer. Było to nie tylko miejsce pracy, ale symbol pierwszego zwycięstwa na drodze do harmonii w otaczającej mnie przestrzeni. Czyli stopniowego przeobrażania traktowanego po macoszemu lokum wiecznie zabieganej singielki w przyjazne, dodające energii i pewności siebie „moje miejsce”.
Aż przyszedł moment bardzo przyjemnego uczucia, że odzyskuję kontrolę nie tylko nad swoim domem, ale także życiem!
Przez kilka miesięcy rozpierała mnie radość z wprowadzonych zmian i nowych nawyków. I jak to bywa z uczuciem zadowolenia z siebie.. straciłam czujność. Swój udział miał w tym pewien rozkoszny i żywiołowy szczeniaczek, który nie chciał przyjąć na siebie roli „kwiatka do kożucha”, ale to temat na oddzielnego posta. Albo na całkiem nowy blog :)
W każdym razie, wszystkie rzeczy, które absolutnie nie powinny spotkać się z psimi ząbkami, zaczęły trafiać do niedostępnej dla Misia sypialni. Zaabsorbowana nowymi obowiązkami, nawet nie zauważyłam kiedy chronione za zamkniętymi drzwiami skarby, bezlitośnie zaanektowały mój ulubiony fotel, biurko i blat komody.
Wczoraj przyjrzałam się swojej sypialni krytycznym okiem. Uff! Jeszcze nie całkiem zamieniła się w „ostatni pokój”. Ale podstępnie zaczęła ewaluować w tym kierunku. Zacisnęłam zęby i poukładałam w szafie całą zawartość fotela. Książki i płyty z komody też trafiły na swoje miejsce. Na razie wygrywam! Czeka mnie jeszcze uwolnienie biurka..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli chcesz się podpisać tylko imieniem lub nickiem - wybierz
Komentarz jako: Nazwa/adres URL
Możesz wpisać tylko nazwę (np. imię)