O osiąganiu celów i realizacji marzeń poprzez wprowadzanie harmonii do własnego domu
środa, 24 grudnia 2014
Radości i miłości!
wtorek, 2 grudnia 2014
Kwaśny temat
![]() |
Zdjęcie reprodukcji "Martwej natury z cebulą" Cezanne'a |
środa, 26 listopada 2014
Kto lubi zwietrzałe piwo?
i właśnie wypuścił nowe pąki!
I wygląda na to, że jeszcze chwilę pocieszę się świeżym majerankiem :)
czwartek, 13 listopada 2014
Babcina spiżarnia
i magiczne pomieszczenie. Mały, dostępny tylko z kuchni pokoik miał kształt przypominający klin z obciętym rożkiem. Mury z grubej cegły stanowiły skuteczną barierę przed ciepłem, a jedyny „wyłom” w izolacji stanowił niewielki świetlik na wąskiej szczytowej ścianie.
W oparach cudownych zapachów, do spiżarni wtaczał się nieprzerwany korowód brytfanek, gęsiarek, waz i półmisków kryjących swoją smakowitą zawartość.
poniedziałek, 20 października 2014
Dziękuję za Wasze recenzje!
sobota, 11 października 2014
Darmowy fragment ebooka online
![]() |
pokonajonline.wordpress.com |
w księgarniach internetowych oraz informacjami
o Autorze :-)
czwartek, 2 października 2014
Spełnione marzenie
Z wielką radością dzielę się z Wami informacją, że moja książka „Pokonaj chaos i... wygraj życie!” jest już dostępna w kilku księgarniach internetowych, m. in. empik.com
Oprócz ekscytacji związanej z wydaniem pierwszego ebooka towarzyszy mi nutka niepewności, czy... Wam się spodoba. Ale – przede wszystkim - nadzieja, że stanie się inspiracją dla osób mających wrażenie, że życie wymyka się im się spod kontroli.
Co zawiera ebook?
● Konkretną strategię utrzymania stałego porządku (mniej niż godzina dziennie).
● Sposoby ominięcia typowych pułapek torpedujących skuteczność działań.
● Sugestie dotyczące urządzenia i organizacji pomieszczeń.
● Przykłady z życia wzięte, ze szczyptą dystansu do "domowego perfekcjonizmu".
W książce możecie też znaleźć inspirację do pracy nad własnymi nawykami. I propozycję szlaku od chaosu do harmonii w swoim domu.
Będę szczęśliwa, jeśli lektura książki przyczyni się do realizacji Waszych marzeń!
piątek, 26 września 2014
Planowanie i luz
piątek, 19 września 2014
Jak zmienić życie?
Pewnego dnia uświadomiłam sobie, że sukcesy odnoszone w rozmaitych dziedzinach nie prowadzą mnie do realizacji najważniejszych życiowych celów. Postanowiłam zawalczyć o swoje marzenia. Ale... jak zmienić życie?
Przez kilka lat nie byłam w stanie znaleźć punktu, od którego powinnam zacząć. Pomysł, by zacząć od uporządkowania własnego domu poraził mnie swoją prostotą.
Zmiany wprowadzone na ograniczonej przestrzeni mojego dwupokojowego mieszkania, nieoczekiwania dały spektakularne, pozytywne efekty również w innych sferach życia. Moi przyjaciele i znajomi zaczęli zauważać, że "coś jest na rzeczy" :)
Zorientowałam się, że opisując swoje doświadczenia mogę pomóc wielu osobom przytłoczonym wszechobecnym chaosem. I sceptycznych wobec pytania:
Czy marzenia się spełniają?
Spontaniczna potrzeba podzielenia się sprawdzoną przez siebie strategią doprowadziła do kolejnej niespodzianki. Zaczęłam spełniać marzenia z bardzo wczesnej młodości! Dobrze, że nie z dzieciństwa, gdy chciałam zostać Indianką:-)
A moim pierwszym (nie-indiańskim) pomysłem na życie było... pisanie książek!
wtorek, 2 września 2014
Pułapka wyłamanej szuflady
I uważnie otwiera rozklekotaną szufladę. Chyba, że bardzo się śpieszy. Wtedy, trach! (autocenzor nie pozwala mi na przytoczenie potoczystej reakcji na widok zawartości rozsypanej na większej części podłogi).
z zamówieniem prostej usługi.
i skutecznie naprawił cieknący przybytek. Cała akcja zajęła dwa dni.
we własnym domu oraz... podświadomego zrzędzenia na samego siebie!
niedziela, 24 sierpnia 2014
Osobisty "Sklepik z marzeniami"
niedziela, 17 sierpnia 2014
Zarządzanie kryzysowe w domu
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Bałagan odsuwa nas od ludzi
piątek, 1 sierpnia 2014
Bałagan zabija ..powoli?

piątek, 18 lipca 2014
Dlaczego chaos dopada mieszkających samotnie?
czwartek, 10 lipca 2014
Chaos w domu i.. w duszy?
czwartek, 3 lipca 2014
"Ostatni pokój"
A przynajmniej kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć takie określenie ☻
W istocie jest to wstydliwie zamknięty pokój, do którego trafiają rzadko używane lub mniej reprezentacyjne rzeczy z całego domu. Takie, które „jeszcze się przydadzą” albo „szkoda ich wyrzucić”. Niekiedy, zaskoczeni niezapowiedzianą wizytą gospodarze „upychają” tam stos bielizny czekającej na prasowanie na kanapie w salonie.
Tymczasowo eksmitowane dobra, stopniowo znikają z pola widzenia i pamięci domowników. Z czasem „ostatni pokój” zamienia się w dobrze zaopatrzony wielobranżowy magazyn. Tyle, że próba znalezienia w nim konkretnej rzeczy, zazwyczaj kończy się.. zakupem nowej.
Ponad rok temu udało mi się w porę zauważyć i zatrzymać podstępny proces przepoczwarzania się w taki składzik.. mojej własnej sypialni. Na odzyskanej przestrzeni urządziłam mały osobisty gabinet: wygodny fotel w energetycznym czerwonym kolorze i biurko na komputer. Było to nie tylko miejsce pracy, ale symbol pierwszego zwycięstwa na drodze do harmonii w otaczającej mnie przestrzeni. Czyli stopniowego przeobrażania traktowanego po macoszemu lokum wiecznie zabieganej singielki w przyjazne, dodające energii i pewności siebie „moje miejsce”.
Aż przyszedł moment bardzo przyjemnego uczucia, że odzyskuję kontrolę nie tylko nad swoim domem, ale także życiem!
Przez kilka miesięcy rozpierała mnie radość z wprowadzonych zmian i nowych nawyków. I jak to bywa z uczuciem zadowolenia z siebie.. straciłam czujność. Swój udział miał w tym pewien rozkoszny i żywiołowy szczeniaczek, który nie chciał przyjąć na siebie roli „kwiatka do kożucha”, ale to temat na oddzielnego posta. Albo na całkiem nowy blog :)
W każdym razie, wszystkie rzeczy, które absolutnie nie powinny spotkać się z psimi ząbkami, zaczęły trafiać do niedostępnej dla Misia sypialni. Zaabsorbowana nowymi obowiązkami, nawet nie zauważyłam kiedy chronione za zamkniętymi drzwiami skarby, bezlitośnie zaanektowały mój ulubiony fotel, biurko i blat komody.
Wczoraj przyjrzałam się swojej sypialni krytycznym okiem. Uff! Jeszcze nie całkiem zamieniła się w „ostatni pokój”. Ale podstępnie zaczęła ewaluować w tym kierunku. Zacisnęłam zęby i poukładałam w szafie całą zawartość fotela. Książki i płyty z komody też trafiły na swoje miejsce. Na razie wygrywam! Czeka mnie jeszcze uwolnienie biurka..
poniedziałek, 30 czerwca 2014
Ciągnie wilka do lasu..
„w okoliczności przyrody”, ale traktowałam je jako odskocznię od rutyny życia „w cywilizacji”.
Nie pamiętam dokładnie, kiedy moje nastawienie zaczęło się zmieniać. Kolejne mieszkania (najpierw wynajęte, a potem własne) wybierałam coraz dalej od atakującej zmysły zgrzytliwej kakofonii śródmiejskich ulic. Nawet kosztem dłuższych dojazdów do pracy. Kiedy po południu wjeżdżałam na swoje peryferyjne, zielone osiedle, prawie fizycznie czułam, jak spływają ze mnie wszystkie korporacyjne „deadline'y”.
Aż pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że najlepiej czuję się.. w lesie!
Nie twierdzę, że są to unikalne upodobania. Spokojny dom na wsi (no, może z dostępem do internetu :-)) jest wyborem wielu osób mających za sobą wielkomiejskie kariery. Może to po prostu kwestia wieku i przewartościowania rzeczy pilnych i ważnych.
Nie zamieszkałam jeszcze w środku lasu, ani nawet na jego skraju.. Ale już mam bliżej niż dalej. Na tyle blisko, żeby codziennie zabierać Misia na „rozstajne drogi”. I zajadać dojrzałe maliny z krzaków rosnących wzdłuż jednej z naszych ulubionych tras. Kuszą mnie również poziomki i jagody, ale.. im się opieram. Często oglądany widok uniesionej nogi mojego kochanego labusia, okazał się zdecydowanie bardziej sugestywny niż długo ignorowane przeze mnie abstrakcyjne ostrzeżenia o pasożytach roznoszonych przez sikające lisy. I tak, za sprawą instynktu psowatych, jestem skazana na mycie owoców rosnących na niskich krzaczkach.. Może kiedyś uda mi się pamiętać o zabraniu do lasu pojemnika na jagody.

niedziela, 22 czerwca 2014
Psie kłaczki
![]() |
Misio |
Zanim zamieszkałam z pieskiem zaczęłam wypróbowywać teorię porządkowania własnego życia poprzez pozbywanie się chaosu w bezpośrednim otoczeniu. Pod wpływem tego eksperymentu, moje mieszkanie przestało przypominać nieogarnięte lokum zabieganej singielki i sukcesywnie stawało się coraz bardziej przyjaznym azylem. Naprawdę moim miejscem, w którym odzyskiwałam energię po przedarciu się z pracy (jeszcze wtedy na etacie) przez popołudniowe korki. Byłam pewna, że na zawsze zdobyłam umiejętność panowania nad swoim domostwem.
Aż pewnego dnia.. wprowadził się Misio. Ze swoją puchatą radością, energią i bezwarunkową miłością. No dobrze, przesadziłam - może trochę uwarunkowaną smakołykami :-)
I oczywiście teraz dom staje się naszym wspólnym miejscem, w którym coraz więcej przestrzeni zdobywa słodki i konsekwentny w walce o swoje prawa labradorek!
Ceną za to, że każdego ranka wita mnie merdający radośnie ogonek są podstępne macki chaosu wkradające się tu i ówdzie w moje (przepraszam - nasze) cztery kąty. I.. wszechobecne fruwające psie kłaczki!
czwartek, 19 czerwca 2014
"Tyle miałam, tyle mi zostało"
Na początek, to co "na plusie":
o tym napiszę innym razem :)